środa, 5 lutego 2014

Rozdział 12

~ z punktu widzenia Agaty...

Minęło kilka dni od mojego spotkania z Michałem. Cały czas myślałam o tym jak zaproponował, ze będzie płacił na dziecko. Tylko, że ja nie potrzebuje jego pieniędzy. Świetnie dam sobie radę sama. Nie potrzebuje jego pomocy, jedynego czego chce to jedynie o nim zapomnieć. Oczywiście nie zapomnę, bo w końcu będę mieć jego dziecko i ono będzie musiało w końcu poznać swojego ojca. Chyba, że kogoś sobie znajdę...

Teraz to jest mało ważne. Moim oczkiem w głowie jest ciąża, moje odżywianie i samopoczucie. Oprócz tego wróciłam do pracy w skrze. Co prawda Michał tam znowu gra, ale jakoś nie wpadamy na siebie za często. Nikt nie ma pojęcia, że noszę jego dziecko. I bardzo dobrze. Zapomniałam jeszcze dodać, ze mam nowego sąsiada. A mianowicie Miguela Falasce. Bardzo miły i sympatyczny gość. Pomaga mi w różnych zakupach i przy pokoju dla dziecka. Z tym akurat nie dałabym sobie sama rady, a Michała nie poproszę o pomoc. Dzisiaj Miguel postanowił zabrać mnie na jakieś zakupy dla malucha. Przyszedł po mnie, a następnie pojechaliśmy pod centrum handlowe. Wysiadłam ostrożnie z auta i weszliśmy do środka. Weszliśmy od razu do sklepu z dziecięcymi ubrankami. Jejkuu... Tyle tu tego jest, że aż nie umiem się zdecydować. Najchętniej kupiłabym wszystko. 
- Jak myślisz...będziesz mieć córkę czy syna? - zapytał mnie Miguel w pewnym momencie.
- Przeczuwam, ze będzie to córeczka - uśmiechnęłam się i przeglądałam dalej ubranka.
- Może masz rację, a więc dzisiaj kupujemy ubranka dla dziewczynki - uśmiechnął się wesoło i oglądał je razem ze mną. 
Po jakiejś godzinie staliśmy przy kasie z ubrankami dla dziewczynki. Nie mogliśmy się zdecydować na jedną rzecz, a więc kupiliśmy kilka. Zapłaciliśmy za nie i wyszliśmy ze sklepu.
- To gdzie teraz chcesz iść? - zapytał mnie.
- Nie wiem..myślałam, że będziemy już wracać. 
- Nie ma mowy. Tu musisz się przewietrzyć, a nie siedzieć tylko w domu albo w pracy - objął mnie lekko ramieniem i zaczął prowadzić przed siebie - zabieram się na lody i ani słowa zaprzeczenia.
- Oj dobrze, dobrze - roześmiałam się i poszłam za nim.
Usiedliśmy w małej kawiarence i zamówiliśmy lody. Zdjęłam kurtkę i szalik.
- Aga...moglibyśmy pogadać? - zapytał mnie Miguel.
- Pewnie, a o co chodzi?
-Wiem, że nie powinienem pytać, ale kto jest ojcem dziecka?
Westchnęłam cicho i spojrzałam w ziemie. Nie chciałam, żeby ktoś o tym wiedział. Ufałam jednak Miguelowi i wiedziałam, że nikomu nie powie.
- Jak nie chcesz to nie mów. Nie naciskam - powiedział patrząc na mnie uważnie.
- Ojcem jest Michał...
- Winiarski? - powiedział zaskoczony.
- Tak on...- westchnęłam i opowiedziałam mu całą historię. Miguel cały czas słuchał i nie mógł uwierzyć. Widziałam w jego oczach to współczucie. 
- Tak mi przykro...Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć.
- Wiem i dziękuje - uśmiechnęłam się delikatnie. 
Tak długo opowiadałam mu historię, ze właśnie zauważyła, że kończymy jeść swoje desery. Zapłaciliśmy rachunek i jeszcze chwilę siedzieliśmy.
- Właśnie Aga, mam sprawę.
- Słucham cię.
- Jutro przyjeżdża ten francuski klub. 
- Aaaa ten z Lyneelem? - zaśmiałam się.
- Tak dokładnie. Załatwiałem z ich trenerem, że ktoś od nas oprowadzi ich po mieście. Myślałem, że może ty byś zrobiła. Co ty na to?
- Hmm...No dobrze, podejmę się tego wyzwania.
- Spokojnie to i tak nie będzie cała drużyna, tylko kilka osób. A wiem, ze ty sobie dobrze radzisz z angielskim i trochę z francuskim.
- No po francusku coś tam umiem - zaśmiałam się i wstałam z miejsca.
Zebraliśmy i zostałam odwieziona przez przyjaciela do domu. Od razu się położyłam i spałam już do rana. 
Obudziłam się tuż przed wyjściem do pracy. Była 8, a wyjście z siatkarzami miałam o 11. Miałam dużo czasu. Wykonałam poranną toaletę, zjadłam śniadanie i ciepło się ubrałam. Wyszłam wcześniej do pracy, zeby przeglądnąć jeszcze papiery. Z domu wyszłam około 9 i na miejscu byłam około 9:15. Poszłam prosto do swojego gabinetu. Przeglądałam przeróżne papiery. Sprawdzałam czy nie ma błędów a nastepnie zaniosłam je Miguelowi. Chwilę porozmawialiśmy i nim się obejrzałam dochodziła 11. Pożegnałam się z przyjacielem i zeszłam na dół i czekałam przed halą na siatkarzy. Nie wiedziałam ilu ich będzie. Po chwili zaczęli się zbierać. Było ich może z 5. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą pięciu wysokich mężczyzn. Jeden się wyrózniał, a raczej on przykuł moją uwagę. Był wysoki, przystojny i mial to coś w sobie. Uśmiechnełam się do nich. Wszyscy patrzyli na mnie uważnie.
- Cześć, a więc ja jestem Agata i mam ten zaszczyt was dzisiaj oprowadzić po mieście - powiedziałam po angielsku i zaśmialam się.
Wiedziałam, że będziemy się świetnie dogadywać. Ruszyliśmy w stronę miasta a ja krótko im opowiadałam o mijanych miejscach. W przerwach też żartowaliśmy i głośno się śmialiśmy. Cieszyłam się, ze Miguel pomyślał, ze ja mogę ich oprowadzić. Przynajmniej się rozerwałam a nie siedziałam tylko przy papierkach albo w domu. Minęły 3 godziny i nasze oprowadzanie dobiegło końca. Odprowadziłam ich pod halę i jeszcze chwilę pogadaliśmy. W końcu jednak się rozstaliśmy. Poszłam na chwilę do gabinetu, zeby sprawdzić czy nic nie zapomniałam. Kiedy się upewniłam, wyszłam stamtąd i skierowałam się w stronę domu. Po drodze złapał mnie Julien, francuski siatkarz, którego dzisiaj oprowadzałam.
- Cześć - powiedział do mnie.
- O cześć - powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Może cię odprowadzić?
- Mógłbyś, ale czy potem trafisz tutaj? - zaśmiałam się cicho.
- Jakoś dam sobie radę. Jestem Julien.
- Ja Agata.
- To już wiem. Piękne imię.
- Cóż dziękuje.
- Ciekawie opowiadasz. Nadajesz się do takiej pracy.
- Dzięki, ale to nie jest moja praca. Ja głównie zajmuje się sprawami klubu, a to bylo takie oderwanie się od rzeczywistości.
- Poszło ci świetnie. 
- Naprawdę miło mi to słyszeć.
Julien odprowadzał mnie powoli do domu. Cały czas rozmawialiśmy albo się śmialiśmy. Nie znaliśmy się prawie a miałam wrażenie, ze znamy się bardzo długo. Świetnie się dogadywaliśmy. Po drodze wymieniliśmy się numerami. On chciał kolejnego spotkania. Ucieszyło mnie to, a kogo by nie? Ustaliliśmy, ze jeszcze się zgadamy. To było miłe, bo nie przeszkadzała mu moja ciąża.


~ z punktu widzenia Juliena...

W końcu przyjechaliśmy do Bełchatowa . Nasza podróż była bardzo męcząca. Z resztą ostatnio moje życie jest męczące. Zmieniłem klub. Dziewczyna mnie zostawiła. Teraz pochłonęła mnie siatkówka. Całkowicie. Przestałem mieć życie prywatne. Żyłem mediami, meczami i turniejami. Nawet mi to odpowiadało, ale samotność zaczęła doskwierać. Dzisiaj z chłopakami poszliśmy zwiedzać miasto. Poznalismy Agatę. To bardzo miła, sympatyczna i przede wszystkim ładna dziewczyna. Ogólnie raczej nie działa na mnie urok kobiet, ale ona to coś innego. Wpadła mi w oko i to jak. Odprowadziłem ją do domu i postanowiliśmy się umówić znowu. Świetnie się dogadujemy. Nie znam jej prawie, a jest dla mnie taka bliska...


~ z punktu widzenia Grześka...

Leżałam właśnie w swoim łózku. Sam. Nagle rozległ się dźwięk dzwonku mojego telefonu. Dzwoniła Agata. Odebrałem telefon.
- No cześć, mała. Co tam u ciebie?
- Hej, hej. Wszystko dobrze. Mam nowego sąsiada, Miguela, na pewno znasz. Bardzo mi pomaga. Przed chwilą oprowadzałam francuskich siatkarzy po mieście- powiedziała jednym tchem.
- Ło, ło, ło spokojnie. Oddychaj - zaśmiałem się- i co wyrwałaś któregoś? 
- Wszystkich - roześmiała się.- Nie no żartuje. Powiem ci tylko, że Julien wpadł mi w oko.
- No, no. Kobitko szalejesz, ale pamiętaj, że jesteś w ciąży i masz na siebie uważać.
- Spokojnie uważam na siebie. A jak tam Gosia się czuje?
- Błagam cię ja już mam dość. Te jej zachcianki, humorki, zwariować można.
W odpowiedzi usłyszałem tylko jej śmiech.
- Ja nie żartuje. Skończę w psychiatryku.
- Oj nie przesadzaj. Będzie dobrze. Wytrzymasz.
- Zobaczymy.
- Kiedy przyjedziesz do Bełchatowa?
- Póki co nie mamy meczów, ale jak będę coś wiedział, to od razu dam znać.
- Trzymam cię za słowo. A teraz już konczę, bo jestem zmęczona i maluch daje też o sobie znać.
- Dobra. Trzymaj się tam i do zobaczenia wkrótce.
- Papa.- powiedziała i rozłączyła się.
No ładnie.. A więc Agata wróciła do Bełchatowa i już zaczyna wyrywać kolesi. A może to oni ją wyrywają? Kto wie. W koncu to ładna dziewczyna, która zasługuje na szczęście. Mam nadzieję, ze w końcu znajdzie tego odpowiedniego i jej się ułoży.


Udało mi się napisać rozdział. Mam ferie i wolne, także znalazłam czas. Normalnie to mam mało czasu, bo nauka albo jestem zmęczona. Mam nadzieję, ze się podoba, bo naprawdę się starałam. Liczę a wasze szczere komentarze. Dziękuje wam, ze czytacie moje bloga. To miłe czytać wasze komentarze lub jak piszecie mi gdzieś indziej co sądzicie. Wtedy chce mi się dalej pisać, bo wiem, że jest dla kogo. Pozdrawiam was ! ;*